W ciągłym biegu, w którym żyjemy, często zapominamy, co naprawdę jest dla nas ważne. Minimalizm to nie tylko modny trend, ale sposób na prostsze, bardziej spełnione życie. W dzisiejszym artykule podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat minimalizmu i tego, jak zmienia on nasze codzienne życie. Wierzcie mi, to prawdziwa rewolucja!
Dlaczego minimalizm stał się tak popularny?
Ostatnio wszędzie słychać o minimalizmie. Czy to na blogach, w podcastach czy książkach o życiu minimalnym – temat staje się coraz bardziej nośny. Ale dlaczego? Przyznaję, że sam wciągnąłem się w ten temat, kiedy po raz pierwszy poczułem, że życie przytłacza mnie natłokiem rzeczy, obowiązków i wrażeń. Otaczając się za dużą ilością przedmiotów, szybko zacząłem czuć się jak w pułapce. I wtedy, w jednym z trafionych artykułów na blogu, przeczytałem – przestań zbierać rzeczy, zacznij zbierać wspomnienia.
To był moment, w którym postanowiłem spróbować. Na początku nie było łatwo, bo przywiązanie do rzeczy to naturalny odruch. Ale z każdym porządkiem w szafie czy piwnicy, z każdym szczegółowym przemyśleniem, co tak naprawdę jest mi potrzebne, czułem, że zyskuję. Minimalizm stał się dla mnie sposobem na odzyskanie kontroli nad życiem – uwolniłem się od zbędnych przedmiotów, a co najważniejsze, od stresa związanego z ich posiadaniem.
Jak minimalizm zmienia moje codzienne życie?
Na codzień minimalizm wpłynął na różne aspekty mojego życia. Zacząłem od małych kroków. Ograniczyłem liczbę ubrań – wiecie, że „to nie jest moje zajęcie” zaczęło mieć dla mnie nowy wymiar? Posiadanie mniejszej ilości ubrań uczyniło wybieranie stylizacji jasnym jak słońce! Nie muszę już każdej nocy przeszukiwać szafy w poszukiwaniu tego, co na siebie włożyć. Teraz każda rzecz ma swoją wartość, a przeglądając szafę czuję bardziej spokój niż niepokój.
Również czas, który wcześniej marnowałem na sprzątanie lub organizowanie rzeczy, mogę teraz poświęcić na coś, co naprawdę mnie cieszy. Zaczęłem czytać więcej książek, a także spędzać czas z bliskimi, grając w planszówki lub wspólnie gotując. To były te małe momenty, które nagle zaczęły nabierać koloru i smaku. Po co się zadręczać problemami, które w gruncie rzeczy nie są ważne, kiedy można bawić się kolorem w kuchni?
Czy minimalizm to styl życia, czy chwilowa moda?
To pytanie, które często stawiam sobie, przeglądając różne trendy. Minimalizm jest dla mnie o wiele więcej niż chwilową modą. Okazuje się, że za jego podwójną naturą kryje się głębsza filozofia, która uczy nas, jak żyć ze świadomością i pełną uważnością. Współczesny świat gna na złamanie karku w poszukiwaniu nowości, a minimalizm staje w opozycji do tego pędu.
Również w moim otoczeniu zauważyłem, że wiele osób odnajduje szczęście w prostocie. Jedni zaczynają od domu, inni od spraw wewnętrznych. Bez względu na to, czy zaczynasz od wyrzucania starego sprzętu, czy świadomego dla siebie działania – każdy krok w stronę minimalizmu wielokrotnie wzmocnił moją wiarę, że prostota dostarcza radości. Pewnego dnia usłyszałem, że mniej i mniej może znaczyć więcej, a ja z dyskusji dostrzegłem prawdę w tym zdaniu.
Jak zacząć swoją minimalną podróż?
Nie ma jednej drogi, nikt nie powiedział, że to łatwe. Ja zacząłem od stworzenia listy rzeczy, które chcę zostawić w swoim życiu. Później, postanowiłem skupić się na całkowitym przestawieniu myślenia o posiadaniu. Dobre pytanie, które zadaję sobie przy każdej rzeczy, to: „Czy naprawdę jej potrzebuję?”. Jeśli na nie odpowiadam „nie”, odkładam to na bok. Tak powstała moja mała „strefa wyrzutków”, a z czasem nawet zauważyłem, że małe kroki, które podejmuję dziś, mają wielki wpływ na dzisiejsze życie.
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, więc nie zrażajcie się, jeśli na początku będzie trudno. Pamiętajcie, że sukces nie zawsze przychodzi od razu. Dobrze, że coraz więcej osób zaczyna dostrzegać, że większa liczba rzeczy nie oznacza większej wartości. I choć może to być trudne, warto spróbować! W końcu życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na porządki czy na rzeczy, które nic dla nas nie znaczą.
Minimalizm to mój styl życia, mój sposób na odnalezienie się w tej zakręconej rzeczywistości. I szczerze mówiąc, nie zamieniłbym go na nic innego.