Cześć! Dzisiaj postanowiłem podzielić się z Wami moimi doświadczeniami związanymi z backpackingiem. Nie jest to żadna sztywna lekcja, a raczej luźna rozmowa, w której opowiem, jak podróżować z plecakiem, czerpiąc z tego maksymalną radość. W końcu liczy się nie tylko cel, ale i sama droga! Zapraszam do lektury!
Jak się przygotować do backpackingu?
Na początku muszę Wam powiedzieć, że przygotowanie do backpackingu to kluczowa sprawa. Sam zaczynałem od totalnych amatorskich pomyłek – nieprawidłowy wybór plecaka, za dużo zbędnych rzeczy czy brak planu. Teraz wiem, że warto zainwestować czas w research. Przede wszystkim zacznijcie od dobrania odpowiedniego plecaka. Osobiście polecam plecak o pojemności od 40 do 60 litrów. Nie jest to żadna tajemnica – chodzi o to, żebyście mieli miejsce na najważniejsze rzeczy, ale żeby plecak nie ważył więcej niż półnaście kilogramów. Kto by chciał nosić worek ziemniaków na plecach przez pół Europy, prawda?
Warto zwrócić uwagę na to, że plecak ma być jak druga skóra – komfortowy, lekki i dobrze dopasowany. Sam swego czasu popełniłem błąd, kupując zbyt mały plecak, co później skutkowało bólem pleców przy każdym kroku. Jeśli macie możliwość, zróbcie test – naładować go i spróbujcie w nim pójść na krótki spacer. Tak na próbę, łączy to przyjemne z pożytecznym.
Co pakować do plecaka?
Pakowanie to sztuka, którą trzeba opanować, jeśli chcecie podróżować lekko. Ja zawsze staram się zabierać tylko to, co niezbędne. Kluczem jest minimalizm. Czasami mam wrażenie, że im mniej bierzemy, tym więcej możemy odkryć. Przykładowo, zamiast brać pięć par butów, zainwestujcie w jedne wygodne i uniwersalne – sprawdzą się zarówno w górach, jak i na wieczorne wyjście do klubu.
Nie zapominajcie o podstawowej odzieży: kilka T-shirtów, jedna ciepła bluzka czy kurtka, która przeżyje każdą bezdeszczową noc, i coś na zmienną pogodę. Osobiście nie rozstaję się z kurtką przeciwdeszczową, bo nigdy nie wiadomo, kiedy akurat spadnie deszcz, a nie ma nic gorszego od przemoknięcia w nieznanym miejscu. Dobrze jeżeli pomyślicie również o akcesoriach, takich jak powerbank czy latarka. Chociaż nie ukrywam, że w schroniskach zdarzało się, że zapalałem latarkę do poszukiwań zaginionego kubka!
Planowanie trasy: elastyczność versus sztywne zasady
Jednak, aby w pełni cieszyć się przygodą, ważne jest planowanie. Ale tu uwaga! Już nie raz przekonałem się, że nie warto trzymać się planu jak tonącego brzytwy. Oczywiście, fajnie jest mieć jakiś harmonogram, ale lepiej pozostawić miejsce na spontaniczność. Na przykład zaplanowałem wyjazd do Włoch, ale na miejscu okazało się, że zjechałem na inną wieś i odkryłem niesamowite prawdziwe włoskie knajpy. Zamiast pizzy Margherita, mogłem spróbować pizzy z krewetkami prosto z morza, a w takich momentach czuję, że naprawdę żyję.
Nie bój się pytać lokalnych!
Jednym z najlepszych sposobów na odkrywanie danego miejsca jest rozmowa z lokalnymi mieszkańcami. Pamiętam, jak w Hiszpanii miałem okazję rozmawiać z właścicielem małej tawerny. Zamiast typowego przewodnika, podejrzewam, że otworzył mi oczy na zupełnie nowe doznania kulinarne. Kto by pomyślał, że w miejscu, gdzie większość turystów zamawia tylko paellę, można znaleźć fascynującą mieszankę smaków regionalnych? Nie bójcie się pytać, bo to pozwala na poznanie autentycznego życia danego kraju!
Podsumowując, backpacking to świetna zabawa, ale wymaga odpowiedniego przygotowania, przemyślanej pakowanki i odrobiny elastyczności. Pamiętajcie, aby nie stresować się szczegółami i cieszyć się każdą chwilą. Przygoda na pewno zacznie się tam, gdzie skończy się Wasza strefa komfortu – a to z kolei sprawi, że powrócicie z tysiącem wspomnień i historii do opowiedzenia. Życzę Wam udanych podróży i własnych backpackerskich przygód!