Strona głównaPodróże - BackpackingJak podbić świat z plecakiem – 5 tysięcy kilometrów w 30 dni

Jak podbić świat z plecakiem – 5 tysięcy kilometrów w 30 dni

Każdy marzy o wielkiej przygodzie, jednak tylko nieliczni decydują się na odważny krok, by to marzenie zrealizować. Pomyślałem sobie, dlaczego nie spróbować? Tak powstała moja ekspedycja – 5 tysięcy kilometrów w 30 dni z plecakiem na plecach. Chcesz wiedzieć, jak podbiłem świat? Opowiem Ci o mojej wyprawie, nadziejach, wyzwaniach i niezapomnianych chwilach, które zachowam w sercu do końca życia!

Przygotowania, których nikt nie widzi

Na samym początku była chaotyczna lista rzeczy do zabrania i przerażająca wizja, że nic nie zdążę. Zakup odpowiedniego plecaka zajęło mi dwa tygodnie! Wybór między rozmiarem a komfortem przydługaśny, ale wiedziałem, że muszę postawić na jakość. Znalazłem swojego „pana plecaka” – nic nie było w stanie w nim zginąć, a ja czułem się naprawdę dobrze z tym, co mam z tyłu. Czegokolwiek bym nie wybrał, to spełniało dwie zasady: musi być lekkie jak piórko i mieć miejsce na wszystkie skarby, które zamierzam przywieźć z podróży.

Cały proces planowania trasy też nie był prosty. Wcześniej czytając materiały w internecie, przeszły mi przez głowę różne strategie – biwakowanie, niepewne noclegi w hostelach, a może próba couchsurfingu? Na koniec zdecydowałem, że każdą noc będzie trzeba poświęcić na spontaniczne odkrywanie nowych miejsc. No bo przecież to o to właśnie chodzi w podróżowaniu!

Droga, która zmienia wszystko

Kiedy wreszcie stanąłem na linii startu, poczułem mieszankę ekscytacji i strachu. Pierwszy przystanek to zawsze najtrudniejszy krok. Wsiadłem w pociąg kierujący mnie w nieznane, a w sercu czułem, że za chwilę wszystko się zmieni. Każdy pasażer w moim otoczeniu mógłby być moim przewodnikiem, a każdy zakręt drogi to nowa historia. Noclegi w różnych hostelach wywoływały uśmiechy, ale też nieprzespane noce – czasami współlokatorzy to niezrozumiałe zjawiska, które postanowiły imprezować do rana.

Ale każdy dzień to kolejne miejsca, które odkrywałem. Przemierzałem góry, plaże i wioski. Czasami czułem się jak turysta, a innym razem jak lokalny. Przyjacielski uśmiech nieznajomego w Boliwii czy niespodziewane zaproszenie na wspólne grillowanie w Argentynie sprawiało, że widziałem, jak niewielkie mogą być granice między ludźmi. Czasami byłem sam, a innym razem w obliczu tłumu.
I to jest właśnie piękne w podróżach – znasz siebie w różnych rolach.

Wyjątkowe chwile, które pamięta się na zawsze

Nie ma podróżowania bez przygód! Pół drogi do mojego celu, postanowiłem, że muszę przeżyć coś szalonego. Zamiast pójść na znaną trasę, wybrałem ścieżkę, która zaprowadziła mnie do ukrytego wodospadu w dżungli. Woda była lodowata, ale skok do niej był odżywczym ożywieniem po długim marszu. Uwierzcie mi, skakanie w wodzie z niepewnym dnem to idealny sposób na odzyskanie radości życia!

Chwile zwątpienia

Ale były i momenty, kiedy chciało się po prostu zawrócić. Tęsknota za świeżym chlebem, ciepłą herbatą czy domu stukającego w szyby. Miałem dni, w których pokonywanie setek kilometrów przypominało mi walkę z samym sobą. W takich chwilach wystarczyło spojrzeć na ludzi, którzy na przykład jakoś przetrwali więcej. Codzienne wyzwania, jakie stawali przede mną, uczyły mnie, że warto pielęgnować wewnętrzną siłę. Zrozumiałem, że każdy krok naprzód, każda pokonana mila to krok bliżej do marzenia.

Podsumowując, 30 dni z plecakiem na plecach nauczyło mnie nie tylko o kulturze innych krajów, ale także o sobie. Wyzwania, radości, smaki, zapachy i dźwięki – to wszystko zostaje z nami na zawsze. Żadne zdjęcie nie odda tej prawdziwej magii podróży. Więc co powiesz? Może już czas na Twoje własne wyzwanie?

Ostatnie Artykuły